Przeszłam właśnie na dietę. Postanowiłam, że trzeba zawalczyć o swoją sylwetkę, przestać obżerać się chipsami, nachosami i innymi świństwami i zacząć o siebie dbać. Jak weszłam na wagę, to się przeraziłam. Spojrzałam do portfela i na konto bankowe, a tam pustki – w tym miesiącu do dietetyka nie pójdę. Chcę jednak zmiany, więc co mi zostało? Sama muszę obliczyć dzienne zapotrzebowanie na kalorie. Tutaj z pomocą przychodzi mi internet, w którym roi się od odpowiednich kalkulatorów. W takim kalkulatorze trzeba podać wiek, wagę, wzrost oraz tryb życia i otrzymujemy informację na temat ilości kalorii, które powinniśmy spożywać w ciągu dnia z rozróżnieniem procentowym na ilość białka, węglowodanów i tłuszczy. Jak już to wiem, to teraz wystarczy tylko poszukać odpowiednich przepisów kulinarnych i wszystko poobliczać. Wiem, że połączenie tych wszystkich zadań nie jest proste i łatwe, ale myślę, że dam radę. Na ten moment lepszy wróbel w garści niż gołąbek na dachu. W następnym miesiącu pójdę do dietetyka i razem zweryfikujemy moje dzienne zapotrzebowanie na kalorie i ustalimy dietę.